Nazywam się Roman Dłużniewski, mieszkam w Łodzi, z wykształcenia jestem prawnikiem, obecnie na rencie.
Ostatnio miałem możliwość przeczytania dwóch tomików poezji pana Kazimierza Grochmalskiego.
Nie jestem znawcą ani krytykiem literackim, ale tomiki te wyjątkowo do mnie przemówiły.
Oto moje krótkie uwagi tychże tomików.
Teatr, którego nie było
Rzadko sięgam po poezję współczesną, wolę starych mistrzów. Dość przypadkowo wpadł mi w ręce ten tomik. Zacząłem czytać i nie potrafiłem się oderwać. Nie znam autora, ale myślę, że to bardzo wrażliwy człowiek. W tomiku przewija się motyw teatru, cyrku. Autor sytuuje się w pozycji widza, ale jednocześnie bardzo głęboko przeżywa to, co widzi na scenie czy na arenie. On to czuje.
I z wierszy bije zagubienie. Bo mimo tego „czucia” poeta nie zgadza się na to, że jest właśnie tak. Z wierszy bije tęsknota za czymś, co bezpowrotnie utracone. A może nigdy tego nie było? Może to tylko złudzenia, zawodna pamięć? Z wierszy bije niezgoda na zastany stan rzeczy, ale poeta nie podsuwa lekarstwa. Musimy je znaleźć sami. Otoczony przedmiotami takimi czy innymi, otoczony takimi czy innymi ludźmi tak naprawdę jest sam. Zupełnie sam.
Nie wiem, który z wierszy podobał mi się najbardziej. Może „Uczniacy” a może „Kolejna próba spektaklu”, ale wiem, że ta poezja nie pozostawi nikogo obojętnym.
Traktat o marionetkach
Córka, która razem ze mną czytała wiersze użyła słowa „frustracja”. Myślę, że to słowo doskonale oddaje klimat całego zbioru a zwłaszcza jego początkowych utworów.
Frustracja momentami przechodząca wręcz we wściekłość. Wylana na papier nie czyni nikomu krzywdy fizycznej, ale wymusza myślenie. I niezgodę na to, co zastane. Ta niezgoda występująca już w poprzednim tomiku autora tutaj wybrzmiewa z jeszcze większą siłą.
Dlaczego jest właśnie tak, jak jest. Czy szlachetne cechy są skazane na niebyt? Zdejmijcie te maski!
Moje ulubione wiersze z tego zbioru to „Anatewka” i „Mitteleuropa”.