Wdowa pisząca o zeszłorocznych kapciach? Fakultatywny facet wypróżniający reportaże? Poeci zimują. Ale te zimy są lekkie, ledwie ciepłe. Duch jak i ciało murszeje. Literackie freski o biblijnej konduicie naszych protoplastów po chwili uniesienia opadają na półki. Na zawsze. Mogę tylko tęsknić, że objawi się wreszcie. Ten, na którego spocznie wzrok wielu. Zajaśnieje może porażony politycznym badziewiem. Napełni się paliwem, zdolnym wynieść rakietę w przestrzeń międzygwiezdną. Gdy go szlag trafi, klawiatura wyzwoli wirtuoza. Tęsknię do tej chwili, kiedy nam Francuzi zaczną zazdrościć. Hiszpanie i rosyjscy pisarze.
Już dostrzegam moment patriotycznego zrywu pop-piosenkarek i pop-pisarczyków, żeby postawić Jemu współczesny Odeon.
W Międzyepoce, podobnej do siodła pomiędzy odległymi wzniesieniami, wartość słowa opadła poniżej kolan. Jest jak wolno przesuwający się opar, chaotycznie poruszany przez idących. Oczy i uszy ich kupują jaskrawe i krzyczące reklamy, tablice, tabloidy (myśl: szmatławce), ekrany pięćdziesięcio- i pięciocalowe, smartfony na niespokojne palce, i galony muzycznej wody.
Już świat łzy otarł po dwudziestowiecznych tytanach pióra, po ilu naszych? oto dobre pytanie, i zawisł w niemym oczekiwaniu. Wygala z pola wszelkie pożywki, którymi można byłoby zainfekować (w sensie pozytywnym) media. Te zaś, odwrócone przodem do kasy, tył pokazują literatom. Nawet nie dopuszczają do próby. Z wyłączeniem „naszych”.
Dlatego czekam na wybicie dna w puszce Pandory, na trzęsienie albo erupcję, na gniew Boży – sam nie wiem na co. Uświadomcie nam kiedy to się stanie? Kiedy pojawi się Pisarz? Polski jak diabli. I wielki jak nowy wiek, który zaczyna dojrzewać.