Jeśli słońce to nad klawiaturą nisko pochylone
milknąc z cienia podrywa dźwięki
naprzemiennie zacicha
czmycha w zaułki
i naraz ogromne zapada w ciszę
A częściej zmierzchy nieco jasne
pośród pochmurnych wspomnień
tulą się ciasno czarne do białych
żarzą i gasną
jak przed wieczorem macierzanki
Gdybym mógł obyć się bez roztęsknienia
gdybym mnie potok z trzmielami nie scalał
i gdybym na czułość wierzbom nie pozwalał
wtedy bym panie Chopin
nocą w twoich nokturnach nie posnął a stopił