Nie zapominam o grzechu
grzesznej nocy
oku
wpatrzonym w niedoskonałe
ciało naskórek pokrój
dłoni obejmującej
myśli złożonej w przepastnym istnieniu
i na odkrytym obłoku
Gdy zapomniane księżyce
obeszły pokój
nie wiadomo ile
nie wiadomo kiedy
ani po co
odrywały listek po listku srebrne słowa
proszę proszę jeszcze jeszcze raz
od nowa dotknij mojego cierpienia
Nie pamiętam już lata
usidlonego o zmierzchu
tych woni
co nadciągały od skoszonych łąk
rąk które ukradkiem błądziły po skroni
lecz nie zapominam o grzechu
który wypełnił piersi
czadem rozkoszy