Od zarania samotności
z gotową płcią
od podwzgórzy
dotarł do łonowych wzgórz
od jaskiń Mezopotamii
po Manhattan
szeleścił w sułtańskich komnatach
snuł
wzdłuż elizejskich pól
spolegliwy niezastąpiony
przypływ
i odpływ
pod mostem westchnień
i wciąż się odradzał szczególny
wehikuł świata bez pocałunków.
Zagarniał pijane noce i ciemne
dni owijał wokół nóg,
zdzierał płaszcze pokutne
cnotę bódł
zatracał
wstyd. Ulice poznał i czerwone
dzielnice, wąchał perfumy Adlonu,
kasłał na śląskich hałdach, mdlał
przemęczony
łza
spłynęła tylko jedna,
tylko raz w samo południe,
kiedy słońce gładziło twarz.
_____________________________
Ilustracja: Picasso: Bachanalia
Warszawa, 23 stycznia 2015