Ściszony listopad
w pachwinę wgłębił ostrze.
Obrócił klucz – tkwi w poprzek.
Nadgarstki zwichnął
dotkliwy promień.
Stóp dotknął pierwszy mróz.
Już na krzyżu skropliła się boleść,
rozlała w ciemnym dole,
falą nadciągnęło przeczucie
od zoranych pól,
wilgoć znad powiek –
w ciele płomień