Siedzę na wózku.
Mam zdrętwiałe myśli.
Czuje niedowład ziemi.
Niedołężność zmyślonego wiatru.
Nic nie pcha mnie.
Nikt nie popycha.
W zgięciu kolana tkwi zraniony księżyc.
Achilles owinął stopę w pled.
W uszach wrzawa.
W boju legion słów.
Na rękach niosą sławę.
W kołach zamarł wróg.
Za osławionymi pójdą inni.
Nastąpi poruszenie.
Mnie jeszcze nie nagli.
Jeszcze odbieram fakt.