Kiedyś przyjdzie mgła, wrażenie zrodzenia
z naszą tryskającą podobizną,
człowieka zmiecie jego ręka w szklanym oku.
Dama w czerni, w kapeluszu z woalką.
Z nirwaną aż po wydziczeniu ciał
przychodzi właściwa wiara. Z monetami na oczach.
Dystyngowana rzuci ci tam białą różę.
I tak transujmy do utraty świadomości,
bo tym pogrzebowym gestem,
gdy rozkosz pewnie spłynie z umieraniem,
na koncercie wypłacze się wszystko.