Czytelniczy warsztat, w którym zgłębiam kolejne dzieła literackie, zajmują obecnie „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk. Tak oto, po kontrowersyjnych potyczkach z sowicie nagrodzoną książką „Bieguni”, spełniam własne postanowienie aby pójść śladem Noblistki po rozległych połaciach „Ksiąg”. Moja dobra wola została nagrodzona dobrą literaturą. Nie jestem po to, aby wydawać wyrokować o książce, niech robią to zawodowi krytycy, ale mnie także przysługuje prawo do formułowania opinii czytelnika poszukującego interesujących autorów i ich dzieł. Nadal jestem na początku lektury, ale to pierwsze spotkanie z książką skłania mnie do uznania wartości „Ksiąg”. Nie tylko nie nudzą mnie perypetie ludzi żyjących dwieście pięćdziesiąt lat wcześniej, lecz wręcz przeciwnie, z zainteresowaniem śledzę kolejne strony napisane świetnym językiem. Będzie to być może znaczenie lepsze od „Biegunów”? Jeszcze nie wiem, jeszcze czytam.

Ksigi Jakubowe strona tytuowa

Postanowiłem natomiast dać Czytelnikom Shyhty okazję do zaznajomienia się z napotkanym przeze mnie, interesującym fragmentem „Ksiąg Jakubowych”, zasługującym na rozważenie:

"Kim jest ten, który zbiera zioła na górze Athos

Antoni Kossakowski małym stateczkiem z portu w Develiki dociera do przystani u stóp góry. Czuje niezmierne wzruszenie; ból, który jeszcze nie tak dawno uciskał mu piersi, mija już zupełnie, nie wiadomo, czy za sprawą morskiego powietrza i wiatru, który odbijając się od stromego brzegu, nabiera specyficznego zapachu żywicy i ziół, czy dzięki bliskości świętego miejsca.

Zastanawia się nad nagłą zmianą własnego nastroju i samopoczucia. Zmianą głęboką i nieoczekiwaną,

bo gdy tylko przed laty zapuścił się był z zimnej Rosji w kraje greckie i tureckie, stał się innym człowiekiem, powiedziałby: świetlistym i lekkim. Czy to takie proste – chodzi o światło i ciepło? O słońce, że go jest więcej i przez to kolory stają się bardziej intensywne, a za przyczyną rozgrzanej ziemi zapachy oszałamiają. Tutaj nieba było więcej, świat zaś zdawał się poddany innym mechanizmom niż te północne. Tutaj wciąż działało Przeznaczenie, greckie Fatum, które poruszało ludźmi i wytyczało ich drogi jakby jakieś sznureczki piasku, co spływają po wydmie z góry w dół, tworząc figury, jakich nie powstydziłby się najlepszy artysta, kręte, chimeryczne, wyrafinowane.

Tutaj, na Południu, to wszystko istnieje bardzo namacalnie. Rośnie w słońcu, czai się w upale. I świadomość tego niesie Antoniemu Kossakowskiemu ulgę, staje się czulszy sam dla siebie. Czasami chce mu się płakać, tak bardzo czuje się wolny.

Zauważa, że im dalej na południe, im słabsze jest chrześcijaństwo, im więcej słońca i im słodsze wino, i im więcej greckiego Fatum – tym lepiej mu się żyje. Jego decyzje nie są jego decyzjami, lecz przychodzą z zewnątrz, mają swoje miejsce w porządku świata. A skoro tak, to mniejszą ponosi się odpowiedzialność, stąd mniej tego wewnętrznego wstydu, nieznośnego poczucia winy za wszystko, co się zrobiło. Tutaj każdy czyn można naprawić, można dogadać się z bogami, złożyć im ofiarę. Dlatego da się patrzeć na swoje odbicie w wodzie z szacunkiem. I spoglądać na innych z miłością. Nikt nie jest zły, żaden morderca nie może być potępiony, ponieważ stanowi część większego planu. Można kochać tak samo kata, jak i ofiarę. Ludzie są dobrzy i łagodni. Zło, które się dzieje, pochodzi nie z nich, ale ze świata. Świat bywa zły – i to jak!

Im bardziej zaś na północ, tym mocniej człowiek skupia się na sobie i w jakimś północnym szaleństwie (zapewne z braku słońca) przypisuje sobie zbyt wiele. Czyni się odpowiedzialnym za swoje uczynki. Fatum dziurawią krople deszczu, a rozbijają ostatecznie płatki śniegu; wkrótce znika. Zostaje niszczące każdego człowieka przekonanie, wspierane przez Władcę Północy, czyli Kościół, i jego wszechobecnych funkcjonariuszy, że całe zło jest w człowieku i nie da się go samemu naprawić. Może być tylko wybaczone. Ale czy do końca? Stąd bierze się to męczące, niszczące uczucie, że jest się zawsze winnym, od urodzenia, że tkwi się w grzechu i że wszystko jest grzechem – uczynek i poniechanie, miłość i nienawiść, słowo i sama myśl. Wiedza jest grzechem i ignorancja jest grzechem."