Jan Cichocki o nowej książce Bogusława Wiłkomirskiego

         Jakąż siłę musi mieć nienasycona młodzieńcza pasja! Zważcie sami: uczony biolog z niebanalnym dorobkiem naukowym, którego nazwisko na wizytówkach poprzedzają zaszczytne literki prof. zw. dr hab., nauczyciel akademicki trzech uniwersytetów, w tym doktor honoris causa Państwowego Uniwersytetu w Taszkiencie, judoka – sędzia judo (i ojciec olimpijczyka w tej dyscyplinie sportu), chodzi po górach – ma kwalifikacje taternika, pływa – dwa-trzy razy w tygodniu „robi” dwadzieścia basenów, autor całej już półki poczytnych powieści, że przypomnę znakomitą trylogię sensacyjną z udziałem tajnego agenta Bogusława Οksymowicza, członek władz ZLP…

          Mało? To trzeba wiedzieć, że to od zawsze zapalony łazik, który był już wszędzie. No, prawie wszędzie. W każdym razie, pieszo, autem, kajakiem, na wielbłądzie, zwiedził całą Europę i najciekawsze zakątki świata. Podziwia, notuje, fotografuje. W samolotach okrążył Ziemię, jeśli mierzyć długością równika, ponad osiemnaście razy! I na workach z liśćmi laurowymi nie spoczywa, z pewnością zdąży przelatać i ten raz dziewiętnasty.
          Bogusław Wiłkomirski. Pisarz, który ostatnimi laty coraz śmielej podejmuje próby poetyckie. Wielce interesujące. Wyszły już drukiem tomiki Pożegnanie z górami i Reminiscencje z krainy Timura.
          Świeżą farbą pachnie kolejny zbiór wierszy – (Z)dążyć do dziewiętnastki*. Pięknie wydany przez zasłużoną kielecką Oficynę Wydawniczą STON2. Rzeczywiście pięknie – na kredowym papierze, każdy wiersz ozdobiony stosowną fotografią. Oczywiście z obiektywu Autora.

wil komirski okl adka1
          Zebrane w tym tomiku wiersze Wiłkomirskiego to jakby sznur pięknych drogich kamieni. Są zamkniętymi w słowa przeżyciami i myślami, jakie mu towarzyszyły, gdy patrzył na cudowności świata.

Stukot własnych stóp na stromych schodach,
przeplatany krzykiem górskich ptaków,
tworzył siatkę filtrującą moje myśli
z balastu złych uczuć.
Wznosiłem się ku niebu nie czując zmęczenia.
Idąc coraz wolniej szukałem ukojenia,
wiedząc, że daleko mi do duchowej doskonałości eremitów.
(Podniebne klasztory)

          Poeta potrafi te miejsca nam pokazać – zabytki starożytności, cuda przyrody, fascynujące dzieła architektury, atrakcje turystyczne. A za każdym razem z linijek wierszy przebija pokora człowieka stojącego przed wielkością i wspaniałością natury. Pokora olśnienia ustępuje wszak w chwili, gdy trzeba bić na alarm w sprawie bezpieczeństwa tejże natury.

Płynąc łodzią zanurzony w ciszy przerywanej tylko pluskiem wioseł,
zadaję sobie nieśmiałe pytanie:
czy uda nam się zachować pierwotne piękno delty dla następnych pokoleń?
(Delta Dunaju)

Albo:

Złożone do oklasków dłonie
Zdają się nie rozumieć
Klęski globalnego ocieplenia.
Czy kiedy wreszcie aplauz
Zamieni się w lęk trwogi,
Nie będzie już za późno?
(Lodowiec)

          W kolii wspaniałości Wiłkomirskiego nie brakuje (co mnie szczególnie cieszy!) osobistej, czułej liryki. Miłość „aż do śmierci” wyznał w „jednym z najstarszych miast Europy”. I „narodziny wielkiego uczucia” wspomina tak:

Twoja postać na tle spienionych fal
grała na klawiaturze moich zmysłów,
staccato i unisono biły nasze serca,
a świadkiem zaręczyn był stary Sozopol.
(Miłość co przetrwała pół wieku)

          Jest na naszym Ursynowie kościół, pewnie jedna z piękniejszych nowych świątyń, ciekawa swą architekturą, wystrojem i wspaniałymi dwuskrzydłowymi organami. Wystrój jednej z kaplic kościoła Ofiarowania Pańskiego ufundował prezes Fundacji Argentyńskiej señor Ricardo Fernandez Nuñez. Jego też staraniem (była też przy tym zacna Polonia argentyńska) ursynowska świątynia otrzymała kopię figury Matki Bożej z Luján, patronki Argentyny. Wspominam o tym nie tylko dlatego, że to jest kościół parafialny Bogusława Wiłkomirskiego (i piszącego te słowa). Wiłkomirski, oczywiście!, był w Luján i sanktuarium argentyńskiej Madonny odwiedził.

Teraz do bazyliki wyciągającej wieże,
niby palce wskazujące na niebiański dom swojej patronki,
codziennie przybywają tysiące chorych oczekujących łaski.
Widok rozmodlonego tłumu na noszach i wózkach, rzesza stukających kulami
jest niezwykłym wyznaniem wiary, skłaniającym do zastanowienia i pokory.
Tam można zobaczyć, że serce narodu argentyńskiego bije w Luján (…)
(Nuestra Señora de Luján)

Czas wracać do kraju. Z wierszami Wiłkomirskiego. Miłe jest to, że nowy tomik nie tylko można czytać, ale również przeglądać. Fotografie Autora są tego warte.

Jan Cichocki

____________________

*  Bogusław Wiłkomirski. (Z)dążyć do dziewiętnastki. Oficyna Wydawnicza STON2. Kielce 2024.