Jak tu nie wdać się w polemikę, gdy ten „z dziecinną radością pociągnął za sznurek, by stary Dąbrowskiego usłyszeć Mazurek." Absolutnie nie zamierzam polemizować z Tadeuszem, nie. Uwagę moją przykuł tytuł „Pomimo czasu Mazurek!"

Mazur, menuet, walc i polonez stanowią archetyp muzyczny kultury europejskiej. Zaś mazurek swoimi korzeniami sięga do ludowego pierwowzoru mazura. Wszystkie wymienione formy taneczne znane są od wieków. Każda ma swoją historię i tradycję znaną w naszej polskiej kulturze. Jeszcze jedna rzecz dla nich jest wspólna – trójdzielna kompozycja. Nazwy mazur i mazurek pojawiły się około XVIII wieku i już wówczas kojarzono je nie tylko z muzyką ludową. Czy to źle? Czy musimy się owych korzeni wstydzić?
Dla Fryderyka Chopina mazur był źródłem inspiracji, w mazurkach skrywał najintymniejsze odczucia. Bogactwo dźwięków tworzyło wręcz muzyczne poematy.
Lirycy uzewnętrzniają słowa płynące z głębi. Czasem udaje się im poruszyć czytelnika na tyle, by zmienić. Obok twórczości Chopina nie można przejść obojętnie, chyba, że jest się jednym z „cepów na klepisku", a oto Norwida bym nie podejrzewała. Sądzę, że w liście do Władysława Bentkowskiego z listopada 1867 roku rozważał banalność i trywialność tekstów. Tym bardziej, że jak sam twierdził: „Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: poezja i dobroć... i nic więcej." Toteż dlatego zostawił wskazówki:
„- Umiej słowom wrócić ich wygłos – pierwszy-
To jest całą wrażeń tajemnicą;
Rym?... we wnętrzu leży, nie w końcach wierszy,
Jak i gwiazdy nie tam są, gdzie świecą!" (LXXXI. Kolebka pieśni C. K. Norwid)
U Chopina nie tylko rytm, trójdzielne metrum odgrywały ogromną rolę, ale przede wszystkim pieśń. To ona właśnie jest źródłem najintymniejszych doznań, tworzy za każdym razem inne oblicze utworu od melancholijnego, posępnego, do radosnego przepełnionego niewysłowioną energią jednocześnie pełną dramaturgii. Czy taka jest liryka? A czy pieśni takie nie są?
„Gdzie ton i miara równe są przedmiotowi,
Gdzie przedmiot się harmonją dostraja;
Tam jest i pieśń, i rym — jak, kto je powić
Tam zsiedmia się brzmienie i tam się ztraja
I spadkuje się samo ku końcowi..." (LXXXI. Kolebka pieśni C. K. Norwid)
Będą, o ile nie usłyszy się norwidowskiego wołania:
„Podobnież i pieśń gminna, to nie jest to,
Co wy dziś zrobiliście z niéj.
Płynność słów? To oko, błysłe łzą,
To ciepły dech, nie zawołanie: «Tchnij!...»
Tak wywęźla się kwiatu pąk i tak ptaszę
Coraz bystrzej i pełniej widzi dzień,
Nim nad rozpękłą wzięci czaszę,
Wrażenia pierw mając przez swój rdzeń!" (LXXXI. Kolebka pieśni C. K. Norwid)
Jaka jest liryka współczesna i co to jest współczesność?
Zdaniem Szymborskiej „Jesteśmy dziećmi epoki, epoka jest polityczna." Natomiast Herbert o poezji wypowiedział się następująco: „poezja jest sztuką słowa; poezja jest także refleksją o życiu". Jej rodowód równie bogaty: awangardowy, skamandrycki, klasyczny. Nie sposób ją ująć w jednolite ramy. Powinno raczej się skupić na jednym autorze i jego twórczości osadzonej w określonym nurcie i wówczas dokonać analizy.
Jakoś nie słyszę tętna cepów pańszczyźnianych u Białoszewskiego, Grochowiaka, Poświatowskiej, Różewicza, czy u Herberta. Zaskakujące jest również i to - jak wielkie emocje budzą po latach słowa Norwida: "Ani Polacy, ani język polski nie mają pojęcia o istnej liryce – to, co Polacy nazywają liryką, jest zawsze mazurkiem i tętnem pańszczyźnianych cepów na klepisku – to zawsze młockarnia i pańszczyzna – kroku niczym nie zrobili naprzód – oni by radzi lirykę Ezechiela na nutę Trzeciego maja mazurkiem podrygać w butach palonych ram tam tam! ram tam tam!" We wcześniejszym liście: "W ojczyźnie, niestety, nie spodziewam się nic ustalo­nego, nic logicznego oprócz wydarzeń, przypadków, trafów... nieszczęść. Przyczyna jedna, główna, naczelna ― ta jest sama właśnie, o której się nie myślało, nie myśliło i nie myśli.
Po prostu mówiąc ― zaiste że własnymi oczyma obej­rzawszy wszystkie ucywilizowane społeczeństwa na całym globie, nigdzie a nigdzie nie widziałem, aby inteligencja miała tak mało społecznej wagi i powagi, jak to jest w jednej tylko Polsce." W późniejszym do M. Sokołowskiego pisze - "Ale zaiste że nie warto, istotnie nie warto n i c dla tego umarłego społeczeństwa robić."

Joanna Turczyn