Droga idzie przede mną,
prowadzi za wzgórze.
Wzgórze przybiera postać Krzesanicy,
pół ziemi odsłania, pół nieba.
Wiem, iść trzeba.

A gdyby deszczem nie objęła mnie chmura,
gdybym nie zaparł się w kierdelu,
gdyby dzwonek mnie głosił
halny zdjął mgłę z oczu,
wtedy bym skoczył.

Ptaki odrywają swe pióra
krążą lżejsze od obłoku,
wzywają mnie abym bez słowa
zaufał przeczuciu,
że będę znowu.