Tam
za progiem
ani światła gałąź,
ani nocy czułość.

Tam na drzewach
czarnych, białych
ani czarnych liści
szelest.

Żaden duch
nie dotknie ani tchnie
w przepływ
podobny powietrzu.

Tam za progiem
nie odetchniesz
żeby zadławiony kością
krzyk uwiązł.

Żeby zamarł,
jakby przechodził ze stanu
męki w letarg
błogi.

I już nic
ze wzniesień
ani spadania
głową na dół

Odrobiny pamięci
nie ma tam
skoro nic
to czysta niepamięć.